„Mroczny Krzyżowiec” jest przyjemną książką sensacyjną, idealną na wakacje. Niezła intryga i wartka akcja rozgrywająca się głównie na polinezyjskiej wyspie. Czego trzeba więcej?
Alistair MacLean to uznany autor i choć wydany w 1961 roku „Mroczny Krzyżowiec” trochę się zestarzał (uwaga o lądowaniu człowieka na Księżycu przestała być aktualna w 1969 roku), to wciąż jest dobrą lekturą. Książka jest typowo rozrywkowa, okraszona humorem i sprawnie napisana.
„Mroczny Krzyżowiec”
Jak się zawiązuje akcja? W prasie pojawiają się atrakcyjne oferty pracy dla specjalistów. Niestety ci, którzy dali się skusić znikają wraz ze swoimi żonami, bez śladu. Są to osoby na tyle istotne dla przemysłu i ośrodków badawczych, że sprawą zaczyna interesować się brytyjski wywiad. Mało doświadczony agent John Bentall, wraz z udającą jego żonę agentką Mary Hopeman, odpowiada na ogłoszenie. Sprawy nie idą jednak zgodnie z planem.
Kłopoty spadają na głowę Bentalla szybko, niespodziewanie i lawinowo. Akcja nie cierpi na dłużyzny. Intryga, choć momentami trochę naiwna, jest całkiem niezła i obfituje w trochę smaczków. Główny bohater jest człowiekiem „z krwi i kości”, więc nie zawsze dobrze sobie radzi sobie, ale przyzwoicie odgrywa rolę superbohatera ratującego świat.
Niech tytułowy „Mroczny Krzyżowiec” pozostanie tajemnicą, którą możesz odkryć samodzielnie czytając tę książkę.
Piernik i gramofon
„Wyglądał na nieszkodliwego starego piernika, toteż nie powiedziałem mu, gdzie może sobie wsadzić swój gramofon”. Ten mało wysublimowany żart jest znalezioną na szybko próbką i przypadł mi do gustu. Zapewniam, że są znacznie lepsze fragmenty, więc i Ciebie może bawić ta lektura.
Książka jest okraszona niezłą dawką humoru, w tym błyskotliwych dialogów. Zdarzają się „suchary”, lub trochę archaiczne teksty, ale nie psuje to ogólnego odbioru książki. Całość przetrwała próbę czasu.
Przyjemnie się czyta
Alistair MacLean napisał książkę, którą czyta się przyjemnie, lekko i szybko. Momentami robi się naprawdę wesoło i trudno powstrzymać śmiech, choć są też chwile napięcia. Dodatkowym atutem na deszczowe dni będzie możliwość przeniesienia się na Polinezję (niestety tylko w wyobraźni). To właśnie powoduje, że uważam „Mrocznego Krzyżowca” za dobrą pozycję na sezon wakacyjny.
Jest to pozycja zupełnie odmienna od „Folwarku zwierzęcego” Orwella, który ostatnio opisałem. Tamtą książkę również czyta się dobrze, ale jest w niej poruszona poważna i smutna tematyka polityczna. „Mroczny Krzyżowiec” nie jest dziełem wybitnym i ambitnym, ale czystą rozrywką i dobrze się sprawdza w tej roli.
Aktualnie nie da się kupić nowego egzemplarza, więc pozycji trzeba szukać na rynku wtórnym.
METRYCZKA
Autor: Alistair MacLean (Ian Stuart)
Tytuł oryginalny: „The Dark Crusader” i „The Black Shrike” (USA)
Tytuł polski: „Mroczny Krzyżowiec”
Tłumacz: Robert Ginalski (i inni?)
Wydawnictwo: Da Capo (i inne)
Ilość stron: 295
ISBN: 83-85373-20-9 (i inne)
Notka o pawiach i złości
Ostatnio trochę się wyżaliłem pisząc o złości i pawiach. Wiem, że takie żale na życie i świat nikogo nie obchodzą, więc pora wrócić do normalnego pisania na tematy, które mogą Cię zainteresować. Akurat tak dobrze się składa, że tekst o książce „Mroczny Krzyżowiec” miałem przygotowany już wcześniej i jest on nacechowany zupełnie innym stanem emocjonalnym, niż prezentowany wczoraj. Dlatego nie dziw się, że te dwa wpisy są tak odmienne, a dzieli je jeden dzień. Nie dzieli ich jeden dzień…
Grafika tytułowa bazuje na fotografii z PublicDomainPictures.net, autor George Hodan, licencja zdjęcia CC0 Public Domain. Znajduje się na niej skan okładki: cover art Jerzy T. Czaplicki, Wydawnictwo Da Capo (wydanie II).