Truizmem jest stwierdzenie, że Internet początku wieku był inny. Pomimo wielu ograniczeń technicznych, które wpływały na jego obraz, był dokładnie taki, jaki powinien być. Rozbrykanym, ciekawskim, wolnym i niegrzecznym dziesięciolatkiem.
Moja opinia jest taka, ze dwadzieścia lat temu Internet był lepszy. Pomimo gorszego sprzętu komputerowego, mniejszej przepustowości (zapomnij o filmach w HD, które da się obejrzeć online) i prościej wyglądających stron internetowych. Był bliższy idei, która przyświecała mu od początku, czyli od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Coś Cię tknęło i chcesz wytknąć w komentarzu (zachęcam do pisania komentarzy), że przed chwilą wspomniałem o rozbrykanym dziesięciolatku i coś tutaj nie spina się w logiczną całość?
Już wyjaśniam, ale wcześniej wytłumaczę się się z tego wpisu. Bez obaw, logika nie zostanie zdeptana.
Temat ująłem krótko i ogólnikowo, gdyż piszę w pośpiechu chcąc zdążyć przed powiązanym artykułem kolegi. Chcę, aby był to rodzaj wprowadzenia do tego, co on chce przekazać. Przy okazji wyjaśnię, że nasza skromna ekipa w niektórych zagadnieniach jest zgodna ( np. w kwestii piór wiecznych i po części tematyce muzycznej), ale jednocześnie na inne tematy mamy zupełnie odmienne spojrzenie. Ta różnica dotyczy, na przykład, oceny kierunku rozwoju technologii teleinformatycznych. Ja należę do frakcji twierdzącej, że coś poszło nie tak.
Rozbrykany dziesięciolatek?
Pisząc, że na początku wieku Internet miał dziesięć lat sugeruję, że teraz ma trzydziestkę na karku. Jednocześnie wspominam o latach sześćdziesiątych, więc nasz główny bohater powinien być dwukrotnie starszy. Już wyjaśniam. Idea sieci narodziła się w latach sześćdziesiątych. Wtedy też ARPA (Advanced Research Projects Agency) stworzyła na potrzeby wojska oraz uczelni wyższych sieć o nazwie ARPANET. Po pewnym czasie wojskowa sieć została wydzielona i odseparowana od struktury akademickiej.
Internet rozwijał się ewolucyjnie, ale to rok 1991 był przełomowy. Rok wcześniej ARPA (wtedy już DARPA) porzuca projekt rozwoju sieci cywilnej. Internet staje się wolny od agencji wojskowej! W 1991 powstaje standard WWW, który umożliwia publikowanie stron internetowych. Jednocześnie zniesiono zakaz używania sieci w celach komercyjnych. Zostaje uruchomionych wiele nowych serwerów globalnej sieci. Również w 1991 roku powstaje Zespół Koordynacyjny Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej przy Uniwersytecie Warszawskim, czyli nasz rodzimy NASK. Właśnie dlatego twierdzę, ze na początku wieku Internet miał dziesięć lat.
Ciekawski, wolny i niegrzeczny.
Taki był Internet początku wieku. Ciekawski, pełen nowych, często pojawiających się niespodziewanie technologii i pomysłów. Przestrzeń dla tysięcy małych firm, które szukały sukcesu w nowym medium. Wolny od ograniczeń i cenzury. Oferujący nam dziesiątki wyszukiwarek internetowych (nie tylko wszechobecne teraz Google, ale też krajowy NetSprint i Szukacz). Niegrzeczny i nieujarzmiony. Każdy mógł współtworzyć ten młody twór, znaleźć swoją własną przestrzeń.

Sieć sieci, która cały czas puchła karmiona tysiącami różnorodnych stron, wrzącymi od sporów forami internetowymi i setkami różnorodnych komunikatorów. Miejsce dyskusji, prezentowania sztuki, wyrażania opinii, taniej pornografii i agitacji religijnej. Miejsce dla każdego.
Idea.
Internet początku wieku był realizacją idei, która przyświecała jego powstaniu i popularyzacji (pomijam tu cele wojskowe, które były ważnym aspektem dla ARPA). Sieć sieci. Globalne i zdecentralizowane połączenie różnych serwerów, lokalnych sieci komputerowych oraz użytkowników indywidualnych. Sieć rozproszona, której nie da się wyłączyć, ani kontrolować. Miejsce, gdzie każda chętna osoba może stać się współtwórcą, na swoich własnych zasadach.
To już staje się nieaktualne. Internet zmienia się w kierunku, który jest niekorzystny dla nas w rozumieniu całej ludzkości. Traci swoje atuty, które odróżniały go od tradycyjnych form przekazu informacji oraz komunikacji. Przestaje być nasz, zaczyna należeć do konkretnych korporacji i rządów. Sami do tego dopuściliśmy i mam wrażenie, że większości to odpowiada.

Próby z cenzurą.
Bardziej, lub mniej skutecznie różne rządy próbują cenzurować internet. Globalna sieć jest solą w oku wielu polityków i nie dotyczy to wyłącznie Chin. Nasi rodzimi politycy PiS również próbują wdrożyć mechanizmy umożliwiające blokowanie stron internetowych. Wcześniej PO opowiedziało się za ACTA 2. Nikt u władzy nie chce wolnej sieci.
Jednocześnie internetowi giganci podgryzają nas z drugiej strony. Ich cenzura nie jest widoczna w aktach prawnych, co najwyżej regulaminach usług, które mało kto czyta. Polega na kontroli dostępu informacji poprzez wpływ na wyniki wyszukiwania, sztuczne ograniczanie zasięgów oraz banowanie niepokornych użytkowników.
Do tego model biznesowy korporacji często opiera się na naruszaniu naszej prywatności, gdy użytkownik usług sam staje się produktem i jego dane (lokacja, wiek, płeć, kontakty prywatne, zainteresowania, poglądy, czy nawet stan zdrowia) są towarem, którym obracają one z wielkim zyskiem. Coraz częściej i bardziej agresywnie narusza się nasze prawo do prywatności. Sprawdzają na jak wiele możemy się zgodzić w zamian za korzystanie z „darmowych” usług. Czy „darmowy” e-mail, lub dostęp do filmików z kotkami są tyle warte?
Takie próby będą podejmowane coraz częściej i niestety skuteczniej. To oddala nas od tego, czym był internet dwadzieścia lat temu.
Internet w rękach korporacji?
Różnorodność i wolność gdzieś uciekły. Korzystamy z internetu sięgając po wytwory małej garstki korporacji. Wielki biznes zdominował naszą sieć sieci. Wielu małych, niezależnych graczy zostało wypartych z rynku (przykładem może być serwis zBLOGowani). Znikają czaty, fora, małe strony, portale tematyczne i blogi. Nasza aktywność przenosi się z setek małych stron na kilka wielkich systemów społecznościowych, wiedzę zaczynamy czerpać z portali wielkich wydawców, rozmawiamy przez kilka globalnych i niekoniecznie bezpiecznych komunikatorów oraz serwerów e-mail.

Sami łapiemy się w sidła dużych firm. Ty, ja, kuzynka z Lublina i ta uśmiechnięta sąsiadka mijana w windzie. My wszyscy. W tej chwili w zasadzie nie da się zrezygnować z „internetu korporacji”, ale można minimalizować jego obecność w naszym życiu. Miejsca w sieci, które należą do firm pokroju Amazon, Apple, Facebook, Google, Microsoft, Twitter i tym podobnych, to przecież nie jedyne miejsca w internecie.
Co dalej?
Już jest źle. Jesteśmy jednak w punkcie, który daje nam szansę na powrót do idei internetu, do tego wolnego i niegrzecznego dziesięciolatka z początku wieku. Jeszcze możemy powrócić do tworzenia małych i niezależnych stron, for, czatów, blogów itp. Możemy sprawić, że internet jest nasz. Bez cenzury, blokowania kont na portalach, ograniczania zasięgów, manipulowania wynikami wyszukiwania i zbierania o nas wrażliwych danych. Porozumiewać się poprzez komunikatory i serwery e-mail, które nie analizują treści naszej prywatnej korespondencji. Umieszczać swoje fotografie i filmiki nie oddając za darmo praw autorskich do nich.
Możesz przerwać szkodliwy proces niszczenia idei internetu, jeśli zainteresujesz się tematem, zdobędziesz odrobinę wiedzy i poszukasz alternatyw. Tak minimalistycznie, we własnym zakresie i dla samego (samej) siebie. Możesz zacząć od śledzenia tej strony nie tylko przez portale społecznościowe, ale klasyczny RSS.
Jeszcze możemy mieć wolny internet i z pewnością będziemy powracali do tego tematu. Panoptikum jest przykładem tego, że można prowadzić własną stronę, na własnych zasadach, ale wymaga to poniesienia pewnego kosztu (więcej we wpisie technicznym). Oczywiście nie zawsze wszystko się udaje i „korporacyjny internet” potrafi o sobie przypomnieć. Już na dniach powróci do tego tematu kolega, który wspomni o dość bezczelnej próbie wymuszenia danych od użytkownika.
Zachęcam Cię do przeczytania wpisu o trzech słowach do Facebooka.
Fotografia nagłówka pochodzi z serwisu PxHere i jest na licencji CC0 Public Domain. Pozostałe grafiki są screenshotami stron umieszczonymi na prawie cytatu. Tekst jest objęty pełnymi prawami autorskimi. Zachęcam Cię do pozostawienia po sobie śladu w postaci komentarza!
Przyjmijcie mnie do drużyny pierścienia 😉
Wszystko jest możliwe. Zachęcam do odwiedzania, komentowania i kontaktu 😉