U zarania dziejów
Jednym z najstarszych zabytków jest stanowisko archeologiczne w Goebekli Tepe datowane na 10 tys. lat p.n.e., czyli cholernie dawno temu. Co to ma wspólnego z motoryzacją, którą znamy dopiero od XX wieku? Transport. O Goebekli Tepe wiem, że istnieje, ale inna starożytna cywilizacja, Egipt, jest znana dzięki istnieniu dróg. Kamień na budowy był transportowany na barkach wzdłuż Nilu. Mówimy tu co prawda o drodze wodnej i naturalnej ale jest to droga.
Z naszego kontynentu znamy wynalazek rzymskich dróg, które jak to sama nazwa wskazuje zostały przejęte przez Rzym od Celtów. I dla Rzymu miały wielkie znaczenie. Umożliwiały transport towarów, przemieszczanie wojsk, przesył wiadomości i pieniędzy… Bez dróg nie mogło istnieć żadne imperium. W średniowieczu jakość dróg podupadła, plagą były rzesze rozbójników napadających podróżnych i wojny wybuchające średnio co 5 minut (nie do końca prawda, ale pasuje do narracji) – mimo to drogi utrzymywano, lub wręcz przeciwnie niszczono, zalesiano i tamowano aby utrudnić penetrację własnego terytorium (np. Przesieka Śląska).
Skok do przełomu XIX i XX w.
Jedna z najważniejszych postaci w historii motoryzacji – Cäcilie Bertha Ringer, czyli Bertha Benz w sierpniu 1888 roku wybrała się pokracznym wehikułem męża odwiedzić matkę. Gdyby nie jej wyczyn dzisiaj Karl Benz byłby równie znany co Nicolas-Joseph Cugnot. Dzielna Bertha udowodniła, że pojazd z silnikiem nadaje się do czegoś więcej niż zabawiania gości na własnym podwórku. Pomysł chwycił i różne automobile stawały się coraz lepsze, praktyczniejsze i coraz mniej zawodne. W 1907 grupa szaleńców urządziła sobie rajd samochodowy z Pekinu do Paryża. Dróg wtedy nie było a sam automobil był poza zasięgiem większości społeczeństwa.
Kolejna ważna postać – Henry F.
Henry F. był chyba najważniejszym antysemitą XX w. Jego Ford model T jest bez wątpienia jednym z najważniejszych samochodów w historii. Nie był pierwszy, nie był najtańszy (Oldsmobile oferowało tańszy pojazd) – ale model T łączył w sobie dostępność, łatwość obsługi i osiągi aby przyciągnąć rzesze klientów. W kraju bez dróg.
Współczesność
Przeskoczmy okres budowy sieci dróg i upowszechniania się samochodów. Jeśli dodamy do tego zniesienie różnych reżimowych utrudnień w poruszaniu się (jak np. w początkowym okresie PRL, kiedy to posiadanie własnego samochodu było nielegalne a później, żeby wyjechać z miasta trzeba było uzyskać zgodę MO) okaże się, że bez powszechnej motoryzacji nasz świat wyglądałby zupełnie inaczej.
Wpływ motoryzacji na nasze życie jest dwutorowy: z jednej strony mamy transport komercyjny, z drugiej transport prywatny.
Komercyjny transport drogowy ma sporo przewag nad transportem kolejowym czy wodnym. Dzisiaj sieć dróg jest znacznie bardziej rozwinięta niż sieć kolejowa czy sieć dróg wodnych. Oznacza to, że ciężarówki mogą podjechać po towar prawie wszędzie i przewieźć go do prawie dowolnego miejsca w dosyć krótkim czasie. Oznacza to zwiększenie rynku, co generalnie prowadzi do bogacenia się społeczeństwa. W „tej bardziej cywilizowanej” części świata nie mamy problemów z dostępem do produktów pochodzących praktycznie z całego świata. W lutym możemy kupić zarówno chiński rower jak i hiszpańskie truskawki czy holenderskie ziemniaki. Nie musimy jeść tego, co wyrosło w promieniu 5 km od naszego miejsca zamieszkania.
Podobnie z motoryzacją prywatną. Z jednej strony samochód rozszerzył rynek pracy. Umożliwia bezproblemowy dojazd 20-30 km a nawet więcej, więc nie jesteśmy skazani na oferty w bezpośredniej bliskości miejsca zamieszkania a i godziny pracy też nie są ograniczane kursowaniem komunikacji zbiorowej.
Z drugiej strony po pracy możemy się gdzieś wybrać w celach rekreacyjnych. Wypad w góry lub nad jezioro odległe o 100 km nie stanowi żadnego problemu. Większy wybór ofert pracy i większa możliwość wydania zarobionych pieniędzy wpływają pozytywnie tak na ludzką psychikę i chęć do życia jak i również ogólną ekonomię. Motoryzacja ukształtowała nasz świat i ciężko przewidzieć jakby on dzisiaj wyglądał bez niej.
Wielowymiarowo
Powyższe to fakty z którymi ciężko dyskutować. Jednak motoryzacja wywołuje znacznie więcej emocji.
Z jednej strony każdy samochód to przede wszystkim maszyna umożliwiająca przemieszczanie się. Ale również symbol wolności, bo jeśli tylko się zechce jutro można obudzić się 1000 km dalej podziwiając zupełnie inne widoki zza okna. Ale i to jest możliwe, przy traktowaniu samochodu jako zwykłego sprzętu AGD – Jeździ, awarie są rzadkością, wysiadając po podróży pasażerowie nie czują się, jakby właśnie opuścili salę tortur – jest OK, nie mam więcej pytań. No można jeszcze przedyskutować kwestię wyglądu i komfortu.
Ale ludzka psychika uwielbia komplikować rzeczy proste: samochód to również symbol statusu, dominacji i „wyrażania siebie”. To rodzi swoje problemy (i nie chodzi tylko o gargantuiczne samochody marek „premium”, których kierowców jako „tych lepszych” nie za bardzo obchodzą zasady ruchu drogowego).
Samochodom często przypisuje się cechy, jakich będąc tylko wytworem przemysłu posiadać po prostu nie mogą. Na motoryzacyjnych forach pełno jest słownych wojen chyba na każdy możliwy temat dotyczący samochodów. Jedne grupy chciałyby zakazania motoryzacji, inni zniesienia wszelkich drogowych ograniczeń. Są tacy, którzy niczym piłkarscy kibole gotowi są „dać po mordzie” za nieprzychylny komentarz o ich ukochanej marce. Do tego jest cała masa wspaniałych kierowców, którzy na każdy dodatkowy system mający ułatwić prowadzenie pojazdu reagują alergicznym ściskiem pośladków i „starogrzybowym” „kiedyś to było”.
Motoryzacji nie można podsumować jednym zdaniem. Z jednej strony jej piękno polega na wolności i możliwościach jakie daje. Z drugiej wiąże się z ryzykiem, degradacją środowiska i wiążą się z nią różne narastające w okół niej patologie. Z powyższego wpisu może wiele nie wynika – ale był to wstęp konieczny, żeby prowadzić dyskusję dotyczącą bezpieczeństwa ruchu czy wpływu na środowisko. Ale to już w kolejnych wpisach.
Na koniec kilka uwag – tekst jest niedopracowany, ale ze względu na „brak czasu” na dopracowanie trafia na stronę. Spodziewajcie się, że może ulegać poprawkom już po publikacji.
Zdjęcie tytułowe jest moje. Razem z tekstem może być wykorzystywane jako cytat z podaniem źródła.
Kiedyś to było… dotyczy przeważnie tego, że kiedyś samochody tworzyli inżynierowie a teraz są to księgowi. Komputery pozwalają bardzo dokładnie wszystko wyliczyć i auta mają celowo skróconą trwałość, przy czym koszt podzespołów jest dość wysoki a możliwości samodzielnej naprawy bardzo zmalały. Przykładem niech będzie, że w coraz większej ilości aut wymiana żarówki w reflektorze już nie trwa dwóch minut (element eksploatacyjny) a wyjecie akumulatora niesie ze sobą poważne konsekwencje (kolejny element eksploatacyjny) o ile da się do niego dostać bez demontażu innych elementów. To celowe działania na niekorzyść użytkowników.
Auta są też coraz bardziej podobne do siebie, już nie ma w nich tych cech indywidualnych, poza stylistyką. Kiedyś poszczególne marki albo kraj pochodzenia wiązały się ze szczególnymi rozwiązaniami technicznymi. Teraz większość aut danej klasy jest tworzona niemal z jednego szablonu. Tym bardziej producenci w reklamach starają się wyeksponować „unikatowość” samochodu i wmówić nam wartość dodaną, która wiąże się z wyborem ich produktu (choć to akurat zawsze wmawiano, przynajmniej w krajach zachodnich). No i przywiązują do marki, jak producenci dresów albo smartfonów. Klienci zgodnie z zamierzeniem działów marketingu zaczynają wierzyć w słuszność wyboru i wyjątkowość swojego auta.
Ehh, kiedyś to było, teraz to nie ma a za Stalina to było życie…
Generalnie samochody w danej epoce były do siebie zawsze podobne i kiedyś wcale nie były bardziej niezniszczalne niż obecnie. Dużo się zmieniło i dzisiaj od samochodów wymaga się więcej niż kiedyś.
W latach 90 mało komu przeszkadzało,że w jego niezniszczalnym Mercedesie nie działa 90% wyposażenia a między nogam eni widać droge – dzisiaj taki pojazd trafiłby pod zgniatarke – nawet w Albanii.
Prawda jest natomiast, że rozwój konstrukcji pociągnął za sobą skomplikowanie wymagające serwisu bardziej subtelnego niż przypadkowe napierdzielanie młotkiem po czym się da.
A to projektowanie przez księgowych to jest jakiś mit i gwałt na logice – firmy, które nie analizowały kosztów i nie wyciągały z tego wniosków znalazły się na śmietniku historii…
Więcej będzie w kolejnych wpisach jak znajdę czas na ich stworzenie ;p
Kiedyś awaryjność i usterkowość samochodów wynikała z błędów i niedoróbek (albo nietrafionych oszczędności produkcyjnych). Teraz projektowanie komputerowe pozwala na znalezienie „minimum”, więc samochody celowo są optymalizowane tak, aby po pewnym okresie zaczęły się sypać. Blachy są cieńsze, jak i grubość lakieru. Silniki są mniejsze, ale bardziej wyżyłowane. Niezniszczalny Mercedes w latach 90-tych mógł mieć dziurę w podłodze i uszkodzony zamek drzwi, ale często miał jednocześnie 20 lat eksploatacji za sobą a silnik dobił milion kilometrów przebiegu bez generalnego remontu. Mercedesa W126 projektowano 8 lat i było to auto o słusznej opinii niezniszczalnego. Gdyby producentom zależało na tym aby tworzyć dobre i trwałe samochody (choćby z pobudek ekologicznych) to już dawno każde auto by miało cynkowane blachy.
Zgadzam się, że generalnie w każdej epoce auta były do siebie podobne, ale miały więcej cech indywidualnych. Przykładowo jeśli auto miało koło zapasowe pod tylnym nawisem albo częściowo zakryte tylne koła to było wiadomo, że pochodzi z Francji. Każda marka oraz grupa producentów miała swoje specyficzne rozwiązania. Klient miał dużo większy, faktyczny wybór i do pewnego momentu mógł zdecydować na które koła auto ma napęd i gdzie jest umieszczony silnik. Teraz jest z tym znacznie trudniej i choć niektóre konstrukcje są dość oryginalne to jednak jest ich znacznie mniej.
Część komplikacji konstrukcji wynika ze wprowadzenia nowych, lepszych technologii. To nie tłumaczy jednak smaczków, że producenci utrudnili samodzielne wykonanie prostych napraw eksploatacyjnych, jak wymiana żarówki albo wyjęcie akumulatora. Dostać się do wspomnianego uszkodzonego zamka to już niekiedy prawdziwa sztuka.
Samochód ma być sprawny, bezpieczny i dowieźć na miejsce. Z wymagań użytkownika, które niekoniecznie były standardem w latach 90-tych doszły poduszki powietrzne, system ABS, wspomaganie kierownicy, centralny zamek, klimatyzacja i elektryczne szyby przynajmniej w przednich drzwiach. No niech będą jeszcze elektryczne i podgrzewane lusterka bo to duża wygoda. Nie wiem, może ja mam niskie wymagania a klienci faktycznie jakoś wydziwiają, ale taki typowy „dupowóz” nie potrzebuje nic więcej a wspomniane elementy są teraz w wielu modelach dostępne od najniższej wersji wyposażenia albo po względnie niewielkiej dopłacie. W latach 90-tych można było mieć takie wyposażenie nawet w Polonezie, poza ABS i poduszkami powietrznymi.