Patrzę wstecz i przed siebie. Ogarnia mnie przykre uczucie. Może to słynny kryzys wieku średniego, lub bezsilna złość będąca reakcją na całokształt rzeczywistości. Czy raczej zwyczajnie naszła mnie ochota na użalanie i Ty czytając ten wpis stajesz się przypadkową ofiarą mojego złego humoru. Sam nie wiem.
To chyba nieistotne. Już mi się przelewa. Eufemistycznie rzecz ujmując mam ochotę wypuścić na to wszystko pawia i sobie pójść. Gdziekolwiek.
Kontekst i narzekanie.
Gardłowanie o gospodarce, rynku pracy, polityce, pandemii i pozostałych zagadnieniach nie ma sensu, przynajmniej w tym kontekście. Już się niedawno wyżaliłem w dziwnym manifeście pod tytułem Chcemy powietrza! I wystarczy.
Ogólnie jestem przerażony tym, co się wyprawia naokoło w życiu społecznym. Mam wrażenie, że świat cofnął się o sto lat i konieczna jest powtórka ze smutnych kart historii. Przeraża mnie też postawa wielu ludzi. Potworna ignorancja, infantylna agresja i postępująca bezrefleksyjność stały się codziennością.
Każdy ma swoje słabe strony i rysy na charakterze. Nie abym był jakąś wybitną jednostką ponad to, ale bez przesady. Jeśli nie chcemy, aby „elita” traktowała nas, jak bydło… to nie bądźmy bydłem. A zbydlęcenie postępuje, co widać po tym, jak się do siebie wzajemnie odnosimy i co pozwalamy ze sobą robić.
Prywatny kryzys.
Mam coś całkowicie własnego i to w nadmiarze. Mój prywatny kryzys zapewnia mi nieprzebrane zasoby zmęczenia, złości i frustracji. To dobrze, gdyż chociaż tyle mam. Bo pracę mam kiepską i frustrującą, dysponuję pieniędzmi w ilości umożliwiającej wegetację, optymizmu również mi brakuje. W zamian mam swój własny kryzys. Hura!
To szczęście niepojęte, że ten kryzys nie dotyczy wyłącznie sytuacji materialnej, trafia celnie w każdy aspekt życia. Niemal każda próba odmiany złej passy kończy się tak, jak już przywykłem. Dlatego oswajam ten kryzys, czule go głaszczę i zaczynam uczyć aportowania wszystkiego, co mu się wymyka.
Sztuka dla sztuki.
Bycie niespełnionym artystą jest niemal zabawne. Mam wrażenie, że „niespełniony artysta” jest ważnym i nobilitującym statusem społecznym. Wiem też, że nie jestem sam w tej zacnej grupie. Robienie czegoś kreatywnego, co jest niemal niezauważalne, może być przyczynkiem do twierdzenia o wyższości moralnej. A może jestem zwyczajnie słaby w tym, co robię? Prawdopodobne. Fakt, że coraz trudniej znaleźć mi entuzjazm, choć trzymam się tego, niczym tonący kawałka deski.
Sztuka, w różnych formach, jest jednym z nielicznych motywów, które pozwalają uciekać od rzeczywistości i pamiętać, że istnienie nie ogranicza się do bycia bezmyślnym, bezbarwnym bytem skoncentrowanym na przetrwaniu. Uczestnictwo w sztuce upodmiotawia.
Przeszłość i złość.
To bardzo nieprzyjemne, gdy atakuje przeszłość. Budzi się złość, gdy zaczynają gryźć te chwile z życia, których się żałuje. Błędy i zwykła głupota. Nie lepsze jest to, na co się wpływu nie miało, ale pozostawiło swoje brzemię. Człowiek chciałby spać snem sprawiedliwych, lecz pojawia się wtedy myśl, że do sprawiedliwych się nie zalicza. Smuteczek…
Czasami tak się składa, że robi się retrospekcję, jakieś podsumowanie już minionego czasu. Przeszłość jest takim złośliwym demonem, który odbiera energię potrzebną na zajęcie się tym, co ma teraz znaczenie. I robi to skutecznie.
Przyszłość maluje się pawiem?
Oto ja. Cham bez szkoły, intelektualny dywersant i wulgarny prostak. Starzejący się frustrat ze zmurszałymi aspiracjami. Osobnik z trwałym upośledzeniem systemu motywacyjnego. Niespełniony artysta, oraz inteligent w czwartej części.
Nie tak sobie to kiedyś wyobrażałem, gdy snułem barwne wizje zdobycia świata, lub choć godnego i szczęśliwego życia. Teraz już sobie niczego nie wyobrażam. Nie potrzebuję więcej frustracji.
Trochę ulałem egzystencjalnego pawia w tym tekście. Przelewało się i z pewnością czara goryczy znów się niedługo przepełni. Całość zilustruję jakąś marną i dość przypadkową fotografią, którą kiedyś wykonałem. Ilustracja nie ma związku z treścią, lecz nie będę się z tego tłumaczył.
That’s all Folks!

Biorąc pod uwagę tytuł, lepiej nie narzekać na wybór zdjęcia… ?
Zdjęcie jest powiązane z pewnym aspektem mojego prywatnego kryzysu, ale nie chcę się o tym rozpisywać (zresztą to pod koniec również przedstawia motyw, który nam wszystkim dokopał). Sensownej fotografii Pavo, ani pawia gastrycznego, nie posiadam w swoich zasobach.
Toteż aby nie zwariować z każdym kolejnym dniem mam coraz bardziej wyjebane…
Tak samo ja, inaczej bym nie dźwignął tego wszystkiego.